– Czy pan w dobrych momentach wymienia walutę? – zapytała księgowa. – Różnice ujemne za poprzedni miesiąc to 34 524 zł. Czy zwraca pan na to uwagę?
– Jak to? – zapytał przedsiębiorca. – Przecież nie mam wpływu na zmieniające się kursy walut. Oczywiście, kalkuluję ceny produktów i usług tak, by rentowność nie była zagrożona. Ale czasami umocnienie się złotówki czy dolara powoduje, że czuję, że nie do końca kontroluję założoną rentowność. Czy ten wynik to moja zasługa?
– Różnice kursowe to dana, która jest wyliczana w sposób określony przez ustawodawcę. Jeśli wartość wychodzi dodatnia, to jest przychód. Jeśli wartość wychodzi ujemna, to stanowi koszt. Czy można mieć nad nimi kontrolę? Zdecydowanie tak. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że to nie jest proste. Zależy od wielu czynników i przyjęcia odpowiedniej polityki w zakresie zarządzania ryzykiem walutowym. Różnice kursowe są post factum podjętych decyzji o wymianie waluty – wyjaśniła księgowa.
– Hmm… zobaczmy, czy w moim banku mi pomogą – głośno zastanawia się przedsiębiorca.
“Skąd ja to znam” – nieprawdaż?
Opisałem powyżej bardzo popularny problem, z którym zmaga się wiele mniejszych firm. To właśnie mniejsze firmy mocno odczuwają zmiany kursów walut, szczególnie w przypadku zakładanych niskich, kilkuprocentowych rentowności powiązanych w wymianą waluty. Zarządzanie ryzykiem walutowym to dla mniejszych firm spory problem.
Ale w dużych firmach wcale nie musi być inaczej. W wielu przypadkach dyrektor finansowy “upycha” takie dane w polu “Pozostałe Koszty Finansowe” wraz z innymi kosztami bankowymi. Jeżeli ogólna rentowność przedsiębiorstwa jest na zakładanym poziomie, nie widzi on konieczności zajmowania się tym ryzykiem, a wysoka strata dość często nawet nie wychodzi na światło dzienne.
A jak z problemem ryzyka walutowego radzą sobie korporacje? Tu, w większości przypadków, procesy są skonfigurowane w taki sposób, by dokładnie wiedzieć i skutecznie zarządzać tym obszarem. Dlaczego? Bo również ten obszar może generować przychody. W przedsiębiorstwach tej wielkości po prostu nie ma miejsca na to, by pieniądze przeciekały przez palce.
No właśnie, czy Twoja firma może sobie na to pozwolić? Pieniądze, które przeciekają przez palce, to pieniądze stracone. Tylko… gdzie mamy szukać pomocy ? Czy banki mają takie rozwiązania?
Obawiam się, że nie możemy liczyć na pomoc banków, jeśli chodzi o zarządzanie ryzykiem walutowym. Przynajmniej tak wyglądają moje doświadczenia z bankami. Można powiedzieć, że zostałem mocno sprowadzony na ziemię. Wyglądało to tak.
Byłem bardzo zadowolony – bo przecież udało mi się zidentyfikować problem. Teraz wystarczy tylko znaleźć partnera, z którym wdrożę jego rozwiązania do swojej firmy, prawda? Więc idę do banku, by tego partnera znaleźć. I co?
I okazuje się, że w bank wcale nie jest zainteresowany pomocą. Dlaczego? Ponieważ im większa moja niewiedza i im dłużej zwlekam z wymianą waluty, aż nadchodzi moment, gdy muszę to zrobić – tym lepiej dla banku. Bo bank zarobi więcej.
Jest jeszcze druga strona medalu. Bank oferuje szereg innych możliwości i instrumentów, które mogę wykorzystać do zabezpieczenia ryzyka walutowego. Wiele z nich sprawdziłem osobiście. Jakie wnioski po wielomiesięcznych testach?
Tak, to prawda – my, przedsiębiorcy, mamy wiele możliwości, ale bank zarabia najwięcej na instrumentach bardziej skomplikowanych niż zwykła wymiana walut. A jeśli przedsiębiorca zamierza korzystać ze skomplikowanych narzędzi, musi opracować politykę zarządzania ryzykiem walutowym i korzystania z dostępnych instrumentów.
Forward, opcje, korytarze, ordery – tak, to dobre instrumenty… ale dla banku. Dzięki nim bank może zarobić jeszcze więcej.
I na koniec przykład przedsiębiorstwa dotkniętego problemem.
Z danych z księgowości wynikało, że:
przychód spółki to 5 mln zł;
dochód to 300 000 zł;
a ujemne różnice kursowe w tym wyniku to -250 000 zł.
Zarządzający zapytany, czy ma świadomość, że wynik mógłby wynieść 550 000 zł, odpowiedział, że złoży pisemnie zapytanie do banku, po jakich kursach jego firma wymienia w banku waluty.
Z mojego doświadczenia jasno wynika, że ważniejsze jest poznanie odpowiedzi na pytanie “kiedy?” a nie “za ile?”. Językiem bankowym można by powiedzieć, że skuteczne zarządzanie otwartą pozycją walutową da nam dodatkowe przychody.
Mamy przed sobą 2 drogi:
(1) albo będziemy nieświadomi faktu, że to my mamy na to zagadnienie decydujący wpływ,
(2) albo weźmiemy sprawy w swoje ręce – i dojdziemy do poziomu korporacji, które nie pozwalają na to, by pieniądze przeciekały im przez palce.
A Ty którą z tych 2 dróg wybierasz?
Robert Tarantowicz