Kupowałem wtedy dolary. Była końcówka 2014 roku.
Chciałem zapłacić swojemu partnerowi biznesowemu w Chinach jak co tydzień około 20 000 USD. Nic mi się nie zgadzało ponieważ kurs po którym mogłem kupić dolary był jak dobrze pamiętałem dużo wyższy od tego który był użyty przy fakturowaniu 30 dni wcześniej. Szybko się zorientowałem że kurs USD faktycznie wzrósł a w ciągu roku zmienił się nawet z 3,03 do 3,70 czyli o 22%.
„o matko” pomyślałem wtedy. Przecież firma zarabia kilka procent na sprzedaży podstawowego produktu a koszt zwiększył się o ponad 20% po dolar zdrożał. Jak w takim razie my jeszcze funkcjonujemy ?
Przypomniałem sobie wtedy o sygnałach z księgowości, które docierały do mojej świadomości.
Powtarzały się regularnie z komunikat brzmiał: wysokie ujemne różnice kursowe. Przyczynę swojej ignorancji znam – nie było to aż tak ważne. Chodziło w tamtym czasie o to by zbudować rynek, sieć odbiorców i zwiększyć przychody a nie przejmować się elementami na które nie mamy wpływu.
Postanowiłem sprawdzić i policzyć ile firma straciła.
Zdefiniowałem zadanie i koleżanka która zajmowała się współpracą z księgowością policzyła ile faktycznie firma straciła. Na szczęście okazało się że coś zarobiliśmy ponieważ zakupy dolarów były w trybie ciągłym i całe 22% umocnienia się dolara nas nie dotyczyło. Było to jednak dla mnie mało pocieszające ponieważ ostatecznie, w całym roku straciliśmy ok 135 000 zł na wahaniach kursów walut !!!
Ale byłem wtedy zły i bezradny jednocześnie. Strata tak bolała że wyobrażałem sobie co za tą kwotę można było kupić: kupić kolejny samochód służby, zatrudnić 2 osoby to rozwoju rynku, a opony zimowe i ich koszt to w ogóle nie byłby temat. Miałem uczucie jakbym był czerwonym kapturkiem który wymachując po lesie pełnym koszykiem zorientował się że w koszyku już nie wiele zostało bo wszystko w wyniku tej lekkomyślności po prostu wypadło.
Zły na siebie byłem również dlatego że zdałem sobie sprawę że księgowa wiele razy mówiła mi o ujemnych różnicach kursowych, że mają one wpływ na osiąganą rentowność i po prostu należało by się nimi zająć.
Zadałem sobie sprawę wtedy że radosny rozwój biznesu poprzez zwiększenie sprzedaży nie może być pozbawiony zarządzania ryzykami tego biznesu. Przecież kluczowe ryzyko tej firmy to zmiana kursy waluty w czasie bo ma to kluczowy wpływ na rentowność przedsiębiorstwa. Wystąpienie tak nieprzewidywalnego efektu dało mi do myślenia i zmusiło bym podjął decyzję o zajęciu się tematem by sprawa więcej nie powróciła.
Zająłem się tematem osobiście i chciałem go rozwiązać na własną rękę. Powody były dwa: z jednej strony byłem tak wykurzony na siebie że straciłem i nie czułem że mogę komuś powierzyć takie zadanie a z drugiej strony było mi trochę wstyd aby komukolwiek się pochwalić.
Ciąg dalszy nastąpi….